EUROPEAN MEN'S BODYBUILDING, CLASSIC BODYBUILDING
and MIXED-PAIRS BODYBUILDING AMATEUR CHAMPIONSHIPS PLATJA D' ARO; SPAIN, 16-19 MAY 2008 |
|
:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::: ::: Strona główna
::: Wyniki zawodów :::::::::::::::::::::::::::::::::::::::: ::: Aktualności :::::::::::::::::::::::::::::::::::::::: |
ostatnia aktualizacja 2008-05-24 Andrzej Michalak W poniedziałek wieczorem wróciła z hiszpańskiej, wczasowej miejscowości Playa d'Aro (Playa d'Aro jest po hiszpańsku, Platja d'Aro - po katalońsku), położonej 100 km na północ od Barcelony, nasza silna i liczna reprezentacja na tegoroczne Mistrzostwa Europy Mężczyzn w Kulturystyce. Mistrzostwa zgromadziły rekordową liczbę 137 zawodników z 28 krajów, którzy rywalizowali w kulturystce klasycznej (4 kategorie), w kulturystyce "ekstremalnej" (8 kategorii) oraz w parach. Jako że sport, szczególnie niewymierny, jest nieprzewidywalny, największe sukcesy odnieśliśmy tym razem w kulturystyce klasycznej. Fantastycznie przygotowany Jerzy Pisulski (Piast - Jawor) wygrał kategorię powyżej 180 cm, pokonując m.in. aktualnego wicemistrza świata, Hiszpana Cristiana Pereza i zacięcie walczył o prymat w open, ulegając jedynie Czechowi Zbynkowi Ceradskiemu i to zaledwie o 3 punkty. Po zeszłorocznych niepowodzeniach i trudnościach z przygotowaniem wysokiej formy startowej, Jurek ciężko, ale i umiejętnie, przepracował okres zimowy, i teraz zaprezentował "sylwetkę marzeń", z pięknie ukształtowanymi i dopracowanymi jakościowo mięśniami. Do tego, atrakcyjnie i elegancko prezentował się na scenie, nie dając większych szans swoim rywalom. Mamy więc nowego kulturystę wielkiego formatu. Ale to wcale nie był koniec osiągnięć "klasyków". Tegoroczny debiutant w kulturystyce, brązowy medalista Mistrzostw Polski, Robert Majewski (Stowarzyszenie Ziemi Puckiej, siłownia Sandow - Legionowo), którego osobiście namawiałem do spróbowania sił w kulturystyce klasycznej, na pewno nie żałuje tego kroku, gdyż z Hiszpanii wraca ze srebrnym medalem, wywalczonym w kategorii do 180 cm. Piękne zarysy sylwetki i wysoka forma startowa sprawiły, że Robert walczył jak równy z równym z późniejszym zwycięzcą w open, Czechem Zbynkiem Ceradskim, zbliżając się do niego na dwa na 2 punkty (10:8) w drugiej rundzie. Piękne osiągnięcie, ale Robert nadal zamierza rozbudowywać umięśnienie i powrócić do kulturystyki ekstremalnej. Udany start miał także Michał Krajewski (SDS - Tomaszów Mazowiecki), który wszedł do finału, zajmując 6 miejsce. Michał nadal ma jednak kilka kilogramów zapasu do górnego limitu wagowego dla swojego wzrostu i jeśli ten zapas wykorzysta, będzie w stanie wałczyć o medale. Podobnie mistrz Polski w kategorii 180 cm, Piotr Tajs (Goliat - Głogów) W Playa d'Aro był w wysokiej formie startowej, ale wyglądał zbyt smukło w porównaniu z konkurentami. Jeśli dojdzie do górnej granicy swojego limitu, co oznacza kilka kilogramów dodatkowej masy mięśniowej, będzie znacznie trudniejszym przeciwnikiem dla najlepszych. W kulturystyce mieliśmy wyrównany zespół, w którym było sporo debiutantów, a mniej wielkich gwiazd, stąd tylko dwa brązowe medale. Najbardziej liczyliśmy na naszych "gigantów" wagi superciężkiej: Marka Olejniczaka (Efekt - Toruń) i Andrzeja Kołodziejczyka (Aplauz - Warszawa). Obaj mają już wagę startową na poziomie 115 kg, i teraz wszystko zależy od ich formy startowej. Obaj są już bardzo blisko dużych sukcesów międzynarodowych. Brakuje mistrzowskiego szlifu. W tej kategorii "namieszał" nowy Rosjanin, Ramzes Tliakodugow. Jest to zawodnik niższy, bardzo masywny, ale jeszcze bez szczytowej jakości umięśnienia. Po 2 rundzie był na 1 miejscu, wyprzedzając o 4 punkty Olejniczaka i o dalsze 4 punkty znanego Bułgara Dymitra Dymitrowa, brązowego medalistę ostatnich Mistrzostw Świata i czołowego zawodnika zeszłorocznych konkursów Elite Tour. Trzecia runda jednak odwróciła klasyfikację.
Bodący w wysokiej formie (separacja, definicja) Bułgar wyszedł na prowadzenie, chociaż masowo nie był najpotężniejszy, spychając Tliakodugowa na 2 miejsce, a Olejniczka na 3. Największym pechowcem był Włoch Marco Lucacci, który po pierwszej rundzie był nawet na 3 pozycji, ale w finale spadł za obu Polaków.
Wytyczne dla naszych zawodników są proste. Marek ma sztandarowe grupy mięśniowe (ramiona, barki, uda), ale musi dalej rozbudowywać najszersze i środek grzbietu. Kołodziejczyk ma bardziej zrównoważoną sylwetkę i jemu potrzebna jest głębsza separacja, szczególnie w obrębie nóg oraz grzbietu. Niezwykła walecznością wykazał się, jak zawsze, nasz najlżejszy kulturysta, Grzegorz Sochacki (Goliat - Głogów). Dzięki swojej postawie na scenie, pełnej wigoru i zadziorności, pokonał pięciu dobrych zawodników, zajmując po raz drugi 3 miejsce. Dalszy awans był już niemożliwy, gdyż przed nim pojawił się mistrz Europy 2005, pięknie ukształtowany Michal Hlinka, który jednak też znalazł swego pogromcę w osobie masywniejszego i świetnie przygotowanego Hiszpana Miguela Ramireza. Sochacki jest niesłychane skutecznym zawodnikiem: praktycznie z żadnych ME nie wrócił bez medalu, zdobywając dwa srebrne i dwa brązowe krążki. Gratulacje! Swój życiowy sukces odniósł Krzysztof Danielczyk (Filon - Warszawa), zajmując 4 lokatę w kategorii 70 kg. On był bardzo blisko brązowego medalu, przegrywając z Hiszpanem Ignacjo Valerą o dwa punkty rundę programów i remisując z nim w trzeciej rundzie. Tutaj wielką klasę pokazał nowy Ukraiński zawodnik, Wiaczesław Makogon. Kategorię 75 kg wygrał po raz drugi, bez walki, prawie idealnie zbudowany Rosjanin Nikołaj Czernicki, a kolejny złoty medal dla Rosji, również po raz drugi z rzędu, wywalczył w wadze 80 kg Igor Łosiew. Stoczył on wspaniały pojednynek z Hiszpanem Oscarem Marinem, który bywał już 2 w Europie i 3 na świecie. W drugiej rundzie dwa punkty przewagi Hiszpana, a w trzeciej - udany kontratak Rosjanina i wyjście na prowadzenie. A potem dwóch nowych Ukraińców: Beila Bałog i Siergiej Ges, którzy szli "łeb w łeb" w obu rundach finałowych, zdobywając po 55 punktów, ale analiza not wypadła korzystniej dla Bałoga. Kolejni nasi zawodnicy pojawili się dopiero w kategorii 80 kg. Karol Nitka (Olimp - Zabrze), po bardzo obiecującym debiucie na MŚ w Dżedżu (5 miejsce), przeszedł do wyższej kategorii, ale nie poparł tego równie wysoką formą startową. Przyszłościowa sylwetka i ładne, wszechstronne umięśnienie, ale nie było na czym "oprzeć oka". Ewidentne braki w separacji, a jeszcze bardziej w definicji. Oby kolejny występ był bardziej udany. A debiutujący na europejskiej scenie Cezary Bratkowski, znalazł się tuż za Nitką, na 7 miejscu. Nienaganna forma, ładna prezencja sceniczna, ale jeszcze ciut za smukły, aby marzyć o wyższych lokatach. W tej kategorii Słowak Marian Sambal toczył zacięty pojedynek z dwoma Hiszpanami: Josepem Merino i Juanem Gimenzem, plasując się ostatecznie pomiędzy nimi. Niski, bardzo masywny i bardzo "agresywny" na scenie, dosłownie wychodzi siebie na scenie i był nie do ogrania. Kategoria 90 kg to dwóch naszych zawodników: Paweł Jabłoński i Robert Kiesz. Paweł robił co mógł, i nawet po drugiej rundzie był na 4 miejscu, ale nie zdołał go obronić i spadł na 5. Formę miał dobrą, ale w poziom był tu wysoki i trudno było awansować wyżej. Paweł zrobił widoczne postępy, poprawił się o kilka miejsc w porównaniu z rokiem ubiegłym (w Baku był 10) i to jest właściwy kierunek. Już za rok może powalczyć o medale. Natomiast Robert był po raz pierwszy na imprezie takiej rangi i chyba zapłacił tak zwane "frycowe": w trakcie cyklu przedstartowego stracił zbyt dużo masy mięśniowej i zakończył start na 5 miejscu. Walka o medale była bardzo zacięta i ciekawa. Niski Azer, Wugar Werdijew, zeszłoroczny srebrny medalista w kategorii 85 kg, był jeszcze masywniejszy, niektórzy twierdzili, że aż karykaturalnie. Ale poparł to wysoką formą i prawdziwą pasją, pokazaną w programie dowolnym, co sędziowie ocenili bardzo wysoko. Drugi zawodnik ostatnich Mistrzostw Arnolda, Szwed libańskiego pochodzenia, Pierre Chamoun, planował start w kategorii niższej, ale miał nadwagę i musiał wystąpić w wadze 90 kg. Zaczął dobrze, od jednopunktowego prowadzenia w pierwszej rundzie, ale potem Werdijew nie dał się już wyprzedzić. Sympatyczny, wiele lat już startujący Azer, nie mógł wręcz uwierzyć, że nie zdobył "złota" rok temu, u siebie w Baku (tam przegrał z fantastycznym Aleksanderm Kodzojewem), a udało mu się to za daleką granicą. Zresztą w tej kategorii pojawił się kolejny bardzo utalentowany zawodnik z Azerbejdżanu, Hamidreza Keszani, który ma chyba lepsze predyspozycje od samego Werdijewa. Zajął 5 miejsce, ale w dwóch rundach był nawet wyżej klasyfikowany. Tutaj "cudu" dokonał Ukrainiec Andryj Kucharczuk, zawodnik wyższy, bardzo zgrabny, ale jeszcze nie tak masywny jak rywale. Po pierwszej rundzie był 5, tuż przed Jabłońskim, ale potem zdecydowanie poprawił definicję i przesunął się aż na 3 miejsce. Dobry przykład do naśladowania. W kategorii 100 kg liczyliśmy na naszego asa, Tomka Bobrowskiego, ale rywalizacja potoczyła się niezbyt dla nas szczęśliwie i Tomek zakończył występ na 7 miejscu. Tomek był bardzo przygnębiony z tego powodu, ale chłodna analiza sytuacji w tej kategorii pokazuje, że było tu bardzo trudno o wysokie lokaty. Dlaczego? Otóż w wadze tej nazbierał się kwiat kulturystycznego "rycerstwa". Manuel Manchado, Roman Duduszkin, Anatolij Kudłaj, Antonio Morales, Ratislav Solar to doświadczeni wyjadacze kulturystycznych scen, medaliści mistrzostw Europy lub świata, uczestnicy konkursów Elite Tour. Hiszpanie zdominowali te Mistrzostwa, nawiązując do swoich drużynowych sukcesów sprzed 2000 roku. Polska powraca na 2 miejsce, wyprzedzając silne reprezentacje Czech (głównie w kulturystyce klasycznej), Rosji, Ukrainy i Bułgarii, która coraz śmielej wkracza na europejskie areny. Zdjęcia autorstwa Pawła Kleinedera |
::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::: yoshy'08 :::::::::::::: |